poniedziałek, 6 października 2014

Świety, święty, święty


Przepraszam za opóźnienie w publikacji postów, ale w ubiegłym tygodniu miałem małe urwanie głowy, a w weekend wesele znajomych z poprawinami. Dziś chciałbym zabrać was na wycieczkę na Święty Krzyż, a na nim kilka rzeczy do obejrzenia. O historii samej góry zwanej też Łyścem pisałem niedawno w poście dotyczącym jelenia w herbie. Przyszła pora na ikonę gór świętokrzyskich czyli Sanktuarium Świętego Krzyża w Klasztorze pobenedyktyńskim.

znalezione www.histmag.org

Na szczycie Łysej Góry


Jest to najpopularniejsza atrakcja regionu świętokrzyskiego, oprócz wymiaru turystycznego ma także duchowy związany z relikwiami Krzyża Świętego. Prowadzone są tu liczne i stałe pielgrzymki, świadczyć mogą o tym np. krzyże stawiane co roku pod murami klasztoru oraz duża scena do plenerowych mszy świętych. Najpopularniejsza droga wiedzie od strony Nowej Słupi, zaczynając się przy posągu Emeryka. Dla potrzeb pielgrzymów i co bardziej leniwych turystów jest możliwość dojechania na szczyt asfaltową drogą od strony przełęczy Huckiej.
Jak podaje tradycja, klasztor został ufundowany przez Bolesława Chrobrego, jednakże w źródłach historycznych można doszukać się informacji, że klasztor został zbudowany prawie 250 lat później. Jak to bywa przy tego typu budowlach, miał on burzliwą historię przeplataną najazdami, pożarami itp. Należy pamiętać, że pierwszymi włodarzami tego miejsca byli Benedyktyni ze swoją słynną maksymą „Ora et labora” Módl się i pracuj. A benedyktyni byli znani z tego, że ich sztandarowym zajęciem było przepisywanie ksiąg. Pomimo tego, że jeden zakonnik w czasie całego swojego życia był w stanie przepisać jedynie kilka tomów to klasztor świętokrzyski mógł się pochwalić niesamowitą biblioteką.

Czas upadku


Jedne z większych spustoszeń to najazd szwedzki. Na szczęście zakonnicy zachowali się bardzo trzeźwo i 3 wyznaczonych wcześniej braci uszło z gadżetami ze skarbca i relikwiami za granicę zanim klasztor padł łupem najeźdźców. Z biegiem lat i kolejnymi wojnami był on sukcesywnie niszczony i odbudowywany. Pierwszym gwoździem do jego trumny była kasata opactwa w 1819 r. ze względów politycznych i chęci wzbogacenia się osób związanych z zaborcami rosyjskimi. Po kilkuset latach klasztor przestał istnieć, zakonników rozgoniono, sprzedano wszystkie nieruchomości i ruchomości podczas licytacji a relikwie przeniesiono do Nowej Słupi. Na szczęście wiara ludu nie poddawała się politycznym grom i ludzie nadal pielgrzymowali już do pustego klasztoru, po roku biskupowi sandomierskiemu udało się sprowadzić 3 zakonników. Jednakże ze względu na zakaz prowadzenia nowicjatu opiekowali się oni dużym kompleksem klasztornym przez kilkadziesiąt lat, co wpłynęło na jego słabą kondycję. Powstania narodowe także nie przynosiły klasztorowi pożytku. Władza carska zaczęła patrzeć na to miejsce jako gniazdo myśli narodowej.
Ostatnim gwoździem do trumny miało być zamienienie części opactwa na więzienie karne o zaostrzonym rygorze. Co ciekawe nawet za czasów II RP nie przywrócono temu miejscu pierwotnej funkcji. W latach trzydziestych XX w. teren więzienia opasany był pięciometrowym murem, zabezpieczonym sześcioma wieżami strażniczymi. Murowane wieże obsadzone były przez uzbrojoną straż i zaopatrzone w reflektory. Zanim weszło się do właściwego więzienia, trzeba było przejść przez trzy bramy. Pierwsza, zewnętrzna miał u góry napis: „Święty Krzyż Ciężkie Więzienie" natomiast od wewnątrz umieszczono dwuznaczne zdanie: „Idź z Bogiem i nie wracaj" . Myślicie, ze gorzej być nie może? Oczywiście, że może przecież przed nami jeszcze hitlerowska myśl społeczna. Okupanci nie mogli przegapić okazji jakim było prowadzone tu wiezienie i zamienili je w obóz zagłady dla jeńców radzieckich. Był on przeznaczony na wyniszczenie, przeciętny stan obozu wynosił około 2 tyś., jeńców wykańczanych głodem i chorobami zakaźnymi. Na szczęście zlikwidowano go w II połowie 1942 roku, Trwałym dowodem zbrodni niemieckich są mogiły na polanie Bielnik, gdzie spoczywa około sześciu tysięcy osób. Jednak pewnie jak się domyślacie po czasie zagłady w końcu nadeszło zmartwychwstanie dawnego kompleksu. Lata powojenne to wielka odbudowa klasztoru, nawet wchodząc dzisiaj można zobaczyć jeszcze różne sprzęty budowlane i ślady renowacji.


Zmartwychwstanie


Po około godzinnym spacerku pod górę idąc z Nowej Słupi naszym oczom ukazuje się rozległa polana, a na niewielkim wzniesieniu nad nią i całą okolicą góruje klasztor. Jeszcze tylko zrobimy sobie zdjęcie przy wschodniej bramie i już jesteśmy na dziedzińcu. W sezonie po przepchaniu się przez zalegający tam tłum możemy dostać się do środka i zwiedzić kilka atrakcji. Podstawową jest kościół w stylu barokowo-klasycystycznym z relikwiami Krzyża Świętego. Przereklamowane i dodatkowo płatne jest wejście do katakumb, gdzie można zobaczyć zmumifikowane zwłoki Jeremiego Wiśniowieckiego ( tak to ten z ogniem i mieczem co dawał się we znaki Tatarom) i trochę szabelek. W klasztorze można zobaczyć też muzeum klasztorne. Jest o tyle ciekawie, że urzędujący obecnie mnisi Oblaci od Maryi Niepokalanej w ramach nowicjatu oprowadzają zwiedzających. Można łatwo i w przystępny sposób dowiedzieć się o historii klasztoru, zwyczajach benedyktynów oraz o historii zgromadzenia Oblatów. Z racji tego, że obecni włodarze są misjonarzami można obejrzeć tu fanty z różnych miejsc świata takie jak choćby biblia po eskimosku. Ostatnim z miejsc do odwiedzenia w kompleksie klasztoru jest Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego, które wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale o tym w następnym artykule. Tam gdzie dużo ludzi nie może zabraknąć gastronomii, pamiątek i handlarzy z chińskimi festyniarskimi rzeczami. Można tu nawet zjeść coś na ciepło, czy to w stojącej obok budzie czy tez klasztornej jadłodajni.

Kończymy naszą wycieczkę po Świętym Krzyżu, tak naprawdę ciężko jest mi ocenić to miejsce. Byłem tam 3 razy i za każdym odkrywałem coś nowego. Widać, że klasztor się rozwija i jest oczkiem w głowie lokalnych władz i włodarzy. Może już niedługo będzie można wejść na wieżę klasztorną i zobaczyć piękną panoramę regionu świętokrzyskiego. Jest to miejsce, które w swoich wycieczkach po Polsce każdy szanujący turysta powinien odwiedzić pomimo masowości jego charakteru. Polecam pojawić się tam poza sezonem, jest większa szansa na ucięcie sobie miłej pogawędki z szukającym powołania mnichem.

Stawiam 7/10. Więcej informacji do znalezienia np. tu .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz