niedziela, 9 listopada 2014

Właśnie tu w Nowej Słupi...

Słowa piosenki harcerskiej, które są przytoczone w tytule mówią o wydarzeniach II wojny światowej, ale nie da się ukryć, że właśnie tu w Nowej Słupi tętni turystyczne serce Gór Świętokrzyskich.

Gdyby nie benedyktyni...


wejście do ŚPN od strony Nowej Słupi
Praktycznie od początku swojego istnienia miejscowość ta była związana z klasztorem benedyktyńskim na Świętym Krzyżu. Już u zarania swojego powstania funkcjonowała też jako „turystyczna”, najpierw jako przyczółek dla wszystkich pielgrzymów zmierzających pokłonić się relikwiom Krzyża Świętego, teraz wszystkim którzy oprócz klasztoru chcą zobaczyć świętokrzyską puszczę jodłową. Przez wiele wieków pokutnicy byli głównym motorem napędowym miasta, dzięki temu powstało tu wiele zakładów rzemieślniczych oraz różnych jadłodajni. Benedyktyni byli też ważnym sojusznikiem lokalnych mieszkańców, prowadzili szkołę, stołówkę, a nawet aptekę. Jednak z upadkiem klasztoru nastąpił także upadek miasta, a czynny udział w powstaniu styczniowym tym bardziej przyczynił się do jego degradacji. Na szczęście po II wojnie światowej klasztor zaczął na nowo stawać na nogi, a razem z nim Nowa Słupia. Miejscowość ta jest najpopularniejszym punktem wypadowym do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, dlatego większa i mniejsza turystyka kręci się w około, szczególnie że podejście na Łysą Górę nie jest takie najgorsze i dużo niedzielnych turystów i rodzin z dziećmi chętnie próbuje tu swoich sił.

Emeryk - znalezione www.polskaniezwykla.pl

Klasztor to nie wszystko


Tuż przy bramie wejściowej do parku spotykamy bardzo charakterystyczny pomnik Skalnego Pielgrzyma, do dziś badacze spierają się kogo właściwie przedstawia. Jedni mówią, że to Książę Emeryk, inni natomiast, że tatar który chciał ukraść relikwie z klasztoru, jeszcze inni, że to rycerz króla Jagieły albo nawet sam Władca. Jedna legenda opowiada o sławnym, walecznym rycerzu, którego zarozumiałość i pycha zostały ukarane.



Rycerz ów żył przed wiekami i wsławił się niezwykłą odwagą i męstwem w wielu wojnach. Gdy już porzucił żołnierskie rzemiosło postanowił pielgrzymować do wszystkich cudownych miejsc na świecie. Pielgrzymkę swoją zamierzał zakończyć w świętokrzyskim klasztorze. Kiedy przybył do Nowej Słupi, chwalił się jej mieszkańcom, że jest najbardziej pobożnym człowiekiem na ziemi, a w godzinę śmierci jego dusza powędruje prosto do raju. Drogę od rynku osady do klasztoru postanowił przebyć na kolanach. Powoli wspinał się po kamiennej ścieżce na stok Łysej Góry. Opodal szli mieszkańcy Nowej Słupi i podziwiali niezwykłą wytrwałość wędrowca.
Dotarli razem do skraju puszczy, a wtedy usłyszeli bicie dzwonów w odległym o dwa kilometry klasztorze. Przystanęli zdziwieni, gdyż nie była to pora nabożeństwa. Pielgrzym rzekł z pychą, że dzwony same biją na jego powitanie, oddając mu cześć. Gdy tylko powiedział te słowa, zmienił się w kamienny posąg, ku przerażeniu obserwatorów. Od tej pory kamienny posąg pielgrzyma pokutuje za grzech zarozumiałości. Co rok porusza się o ziarnko piasku w stronę klasztoru. Gdy tam dotrze, nastąpi koniec jego pokuty, ale też i koniec świata.


Na pograniczu starożytnych światów


Czy jednak klasztor to jedyna atrakcja w Nowej Słupi? Przez wieki tak było, ale w latach 60. ubiegłego wieku działalność wybitnych polskich archeologów doprowadziła do wspaniałych odkryć. Okazało się, że tuż przy drodze na Święty Krzyż odnaleziono pozostałości po wczesnych doświadczeniach produkcyjnych regionu lokalizowanych na kulturę przeworską oraz czasy cesarstwa rzymskiego. W Łysogórach już u zarania dziejów wytapiano żelazo przy pomocy tzw. pieców dymarskich (dymarek). Według ostrożnych szacunków przyjmuje się istnienie ponad 550 000 sztuk takich urządzeń, w których wyprodukowano około 10 000 ton żelaza. Jedną z charakterystycznych cech hutnictwa świętokrzyskiego jest organizacja warsztatów produkcyjnych, produkcja przestrzegała reguł, które dotąd nie zostały w pełni wyjaśnione. Większość z nich to tzw. piecowiska uporządkowane, złożone najczęściej z dwóch symetrycznie ułożonych grup pieców dymarskich, nazywanych ciągami, w których skład wchodziły szeregi złożone z kilku, najczęściej 4 pieców. 
Dymarka - znalezione www.panoramio.com
Wytop żelaza prowadzono w tzw. ziemnych piecach dymarskich, które z racji częściowego wkopania ich w ziemię nazywa się piecami kotlinkowymi. Powyżej kotlinki znajdował się naziemny szyb zbudowany z glinianych cegieł o wysokości około metra. Badacze z wielu renomowanych ośrodków naukowych w całej Europie bardzo długo trudzili się nad wyjaśnieniem zasad wytopu prowadzonego w tego typu urządzeniach, do dziś nadal wiele elementów tego procesu pozostaje niewiadomą. Proces redukcji, który przebiegał w stosunkowo niskich temperaturach ok. 1200-1300 °C, nie pozwalał na uzyskanie płynnej surówki. Efektem obróbki termicznej było zanieczyszczone żużlem i węglem drzewnym gąbczaste żelazo, które musiało być oczyszczane na drodze obtapiania i przekuwania. W związku z tym uzysk żelaza z rudy był w tych warunkach relatywnie mały, ponieważ znaczna część żelaza w postaci tlenków przechodziła do żużla.

Takie odkrycie zasługuje na muzeum


Odkrycia śladów starożytnego hutnictwa były przyczynkiem do powstania w tym miejscu Muzeum Starożytnego Hutnictwa, a w późniejszym okresie także Centrum Kulturowo-Archeologicznego w Nowej Słupi. Na początku Muzeum Starożytnego Hutnictwa skupiało się na pokazaniu, odkryć archeologicznych, kultury przeworskiej oraz technologii samego wytopu żelaza w piecach dymarkowych. W 1967 roku przy inicjatywie Kieleckiego oddziału PTTK zaczęła funkcjonować cykliczna impreza „Dymarki”, odbywająca się w połowie sierpnia. Pojawiają się na niej archeologowie, rekonstruktorzy, turyści, rodziny z dziećmi i okoliczni mieszkańcy. Jest to festiwal folkloru oraz niezwykły pokaz rekonstrukcji pradawnych czasów. Może dzięki temu dziś obszar jaki zajmuje muzeum wynosi około 4 ha, a odwzorowane starożytne wioski kuszą swoim wyglądem. Nasz spacer zaczynamy od osady barbarzyńców, która mieści się na terenie starego Piecowiska. 
Strefa Rzymska - znalezione www.wrot-swietokrzyskie.pl
Strefa ta prezentuje budownictwo i wytwórczość kultury przeworskiej. Znajdziemy tu liczne chaty o różnorakiej konstrukcji zarówno sumikowo-łątkowej jak i plecionkowe, różnego rodzaju lepianki i ziemianki. Jest tu rekonstrukcja szybu górniczego, kuźnia, przy strumyku znajdziemy chatę rybaka, niedaleko chatę tkaczki, a największe wrażenie robi duża chata 15x8m będąca lokum ważnej osoby z plemienia lub miejsce spotkań. Na terenie parku znajduje się też część starożytna, związana z wpływami imperium rzymskiego. Prawdopodobnie na tym terenie przebiegał limes, czyli pogranicze prowincji rzymskich. W tej części odtworzone są 2 budowle, wieża obronno-obserwacyjna tzw. burga oraz część wałów wzorowanych na murze Hadriana.

Może wstyd się przyznać ale będąc 3 razy w Nowej Słupi nigdy nie zaszedłem do muzeum. Na pewno warto się tam przejechać na festiwal dymarek, gdy osada tętni życiem. Natomiast poza sezonem, gdy wybierałem się ostatnio najczęściej na wakacje, wydawała mi się nie aż tak atrakcyjna jakbym tego oczekiwał.

Źródła: http://www.dymarki.pl/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz